Ludzie kłamią, to nie jest ani tajemnica ani wstyd. Mamy tendencje do poprawiania opowieści, kolorowania, uwydatniania. I tak to się toczy odkąd ludzie plotkują – mężczyźni kiedyś wydłużali sobie złowione ryby (ale to co pomyślałeś też…), kobiety dodawały innym lat lub zmarszczek, a dzieciom psy zjadały prace domowe, a no i studentom tuż przed egzaminem ktoś umiera lub psuje się dysk w komputerze. Po co więc pisać o kłamstwie kolejny post?
Bo social media są inne i gorsze.
Psycholodzy udowadniają, że w sieci kłamie się nam łatwiej i przyjemniej, bo nie okłamujemy jednej osoby, ale za jednym zamachem okłamujemy kilkaset. Poza tym nie musimy pamiętać co komu skłamaliśmy, ani tym bardziej bardzo się wysilać, żeby skłamać.
Jakie są najpopularniejsze kłamstwa i półprawdy w social media?
- Fałszywe fotografie. Dwa aspekty, po pierwsze w dobie google można w kilka sekund znaleźć zdjęcie, które pokazuje to czego potrzebujemy. Nagle możemy być na wczasach w Boliwii, a za chwilę w Malmo. Druga opcja to niesamowita łatwość w przerabianiu zdjęć.
I te przeróbki lubię najbardziej, widać jak na dłoni nagłe i zaskakujące zakrzywienie przestrzeni np. przy bickach Mariana. - Nowe (nie moje) ciuchy. Te łatwo wyhaczyć – przypatrz się otoczeniu w jakim znajduje się „modelka” na zdjęciu. Jeśli się dobrze przyjrzysz, odkryjesz, że zdecydowana liczba fotek w „nowych szmatach” to cichy mierzone w przymierzalniach.
- Związki idealne. Jak kobieta na swój wall (instagram) wrzuci zdjęcie róż to co to oznacza? Pewnie dostała je od swojego mężczyzny? Nie, to jedynie oznacza, że aktualnie jest w posiadaniu nowych róż lub patrz pkt. 1. Ale to bez znaczenia, bo twój stary nie kupił ci już kwiatów od ślubu.
- Praca marzenie. Kiedyś mnie wkurzało, bo ile razy nie zajrzałem w hashtag #praca na Insta, okazywało się, że wszyscy mają lepszą robotę ode mnie. U innych są zawsze fajniejsi ludzie, fajniejsza kultura korporacyjna, siłownia, basen, warzywne środy i owocowe czwartki. Aż zobaczyłem, że my wszyscy równo pracujemy w takich samych warunkach. Tak samo wkurza nas nasz szef, Dzitka z pokoju obok i tak dalej.
- Moje ciało takie fit. Pisałem o tym we wpisie „Jak kłamiemy w social media” (link tutaj). W tej kategorii mieszczą się zdjęcia z siłowni – jeśli robisz zdjęcie na siłowni to raczej aktualnie nie ćwiczysz, podobnie zdjęcia butów do biegania świadczą jedynie o tym, że ktoś takie posiada.
Wszystkie te kłamstewka lub raczej półprawdy nie są kłamstwem wprost. To tak jak z reklamami leków OTC (tych sprzedawanych bez recepty) nie występują w nich lekarze (bo im nie wolno prawnie), zamiast nich występują ludzie w białych kitlach, a nasz mózg podpowiada nam, że to musi być lekarz – mówi o leku i ubrany jest kitel. Widzisz zdjęcie kogoś spoconego przed lustrem – myślisz pewnie ćwiczył, a ja nie mam czasu zjęść obiadu, widzisz kwiaty – myślisz pewnie dostała je od tego swojego. I tak dalej.
Ważne jest, żeby nie zapomnieć jaka jest prawda, zamiast gonić za czyimiś kłamstwami.
Depresja w social media?
Social media są takie dobre – można zobaczyć co słychać u znajomych, poznać ich bąbelka lub zobaczyć gdzie spędzają wakacje. Nic bardziej mylnego.
Badania wskazują na korelację pomiędzy wzrostem czasu spędzanego w mediach społecznościowych a liczbą przypadków depresji, a nawet liczbą prób samobójczych (szczególnie wśród kobiet).
Oczywiście to nie media społecznościowe powodują depresję, ale wspomniane badania wskazują na korelację między tymi dwoma zmiennymi. Innymi słowy wzrasta jeden czynnik i w analogicznym okresie w analizowanej grupie wzrasta drugi czynnik, czyli mając dane z jednego współczynnika możemy wnioskować na temat drugiego. Do socjologów należy zbadanie czy korelacja jest pozorna czy rzeczywista.
Problem leży też w zaufaniu do mediów. Ludzie młodzi prawie bezrefleksyjnie akceptują informacje z internetu. Jak się okazuje nie tylko oni. Liczba fałszywych newsów, oraz fakelife jest tak przytłaczająca, a jakoś kłamstw sprawia, że ludzie w moim wieku wierzą w nie całkowicie.
W efekcie tak jak pisałem kiedyś i jak powyżej, okazuje się, że istnieje grupa ludzi, która odkryła sposób na bogactwo (są influencerami), którzy nic nie robią i zarabiają fortuny, a dodatkowo płaci się im za zdjęcia na Insta lub FB, którzy w wolnym czasie (którego mają 48 godzin na dobę) zwiedzają świat, rodzą dzieci (które są małymi geniuszami), są prezesami i tak dalej.
Jaka jest prawda napiszę kiedyśtam, teraz idę nurkować z rekinami, a potem skoczę na kolację na Grenlandię (jakby co wrzucę fotki na Insta :), szukajcie @wujek_lewy.
Sam niejednokrotnie się łapie na tym, że mam gorszy humor po obejrzeniu niektórych filmików na YT czy postów na Facebooku właśnie z tego względu.
Na szczęście nie mam Instagrama, więc tam nie marnuje czasu 🙂
Warto pamiętać, że to wszystko jest specjalnie przedstawione w takim świetle żebyśmy myśleli, że ci ludzie rzeczywiście żyją bez przerwy na takim poziomie i nigdy nie doświadczyli porażki, albo gorszego humoru.
Najgorsze w tym jest to, że największą grupą docelową mediów społecznościowych są nieświadome tego wszystkiego dzieci, które na początku dobrze się przy tym bawią, ale potem właśnie mają problemy związane z poczuciem wartości.